piątek, 16 sierpnia 2013

12.

Na początku widziałam tylko Chrisa. W białym garniturze odbijającym światła reflektorów  z pewnością był widoczny na samym końcu lotniska. Trzymał swoją basówkę i już zaczynał tradycyjne kiwanie głową. Obecności Dominika mogłam się tylko domyślić po dźwiękach perkusji, zobaczyłam go dopiero na telebimie. Nagle zza  kamerzysty, który nawiasem mówiąc zasłaniał mi połowę tego skrawka sceny, wyszedł Matt i... moje serce zamarło a następnie wykonało podwójnego fikołka na widok boskiej Red Glitter! Nie mogłam w to uwierzyć! Najpierw  "New Born", teraz słynny Manson... Czułam się tak, jakby  ktoś spełniał po kolei moje życzenia. Do pełni szczęścia brakowało mi jeszcze "Citizen...". Rozejrzałam się dookoła, szukając tej dobrej wróżki, ale zobaczyłam tylko Ann, która, sądząc po oczach, przeżywała mniej więcej to samo, co ja. Rzuciła mi krótkie "Nie wierzę, że tu jestem!" i zaczęła śpiewać z tłumem. Ludzie śpiewali z Mattem każde słowo piosenki, i to tak głośno, że z ledwością słyszałam wokalistę, mimo iż stałam przy głośnikach. Próbowałam zrobić kilka fotek, ale wyszły koszmarnie, więc schowałam aparat i dałam się ponieść muzyce. "Map of the Problematique"  , " Uprising" , "Bliss"... Totalne szaleństwo.
Tłum przestał skakać dopiero wtedy, gdy na scenę wjechał fortepian. Piękne wykonanie "United States of Eurasia" mogłam podziwiać jedynie na telebimie, bo z mojego miejsca widać było tylko plecy Matta. Wynagrodziła mi to "Hysteria". Ludzie po prostu oszaleli, i widocznie coś z tego szaleństwa udzieliło się również zespołowi - Matt gimnastykował się z Black Mansonem, biegając po całej scenie, Dominik walił w talerze jak opętany, nawet Chris szeroko się uśmiechał, pykając swoją fajeczkę. W pewnym momencie gitarzysta zniknął mi z oczu, a ludzie zaczęli się śmiać i gwizdać. Nie  wiedząc, co się dzieje, zerknęłam na telebim i po chwili sama zwijałam się ze śmiechu. Na ogromnym ekranie ukazały się pośladki w różowym materiale - no tak, Matt. Stanął sobie przy wzmacniaczu ( co on do nich ma?) tyłem do publiczności i wciąż grając na Mansonie zaczął seksownie wywijać tyłeczkiem. Pisk nastolatek po prostu mnie ogłuszył. Spojrzałam na Ann - też nie mogła przestać się śmiać, po części z Matta, po części z reakcji publiczności.
Nawet nie zauważyłam, kiedy przebrzmiał ostatni riff i wokalista zmienił gitarę. Z mojego gardła wydobył się przeraźliwy wrzask ( sama nie wiedziałam, że potrafię tak głośno krzyczeć), kiedy zrozumiałam, że to 7 String Manson! Stojące przede mną trzy małolaty obrzuciły mnie dziwnym spojrzeniem, choć same przed chwilą piszczały jak wiewiórki, ale miałam to gdzieś. Nie przeszkadzało mi nawet to, że Matt zadedykował tę piosenkę Kate. Chłonęłam każdy dźwięk ukochanej melodii "Citizen Erased". Teraz mogłam umrzeć...

1 komentarz:

  1. "Teraz mogłam umrzeć..."
    To samo powiedzialam po koncercie w Lodzi :D
    I tak samo reagowalam na te rozhisteryzowane malolaty :D
    Pewnie mowilam to wielokrotnie ale nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow :D :D :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli po lekturze przyszło ci coś do głowy - nie krępuj się, napisz :)