poniedziałek, 23 września 2013

14.

Po obowiązkowych fotkach i autografach na biletach z koncertu, Bellamy rzucił hasło : "No to idziemy", więc zaczęłyśmy się żegnać. Dominic spojrzał na nas za zdziwieniem, a Matt wyjaśnił, że miał na myśli wszystkich, z nami włącznie. Czy tej nocy coś jeszcze mnie zaskoczy..?
Cholera, co tu zrobić?! Muse zaprasza nas na wieczorny wypad na miasto, a ja muszę odmówić!!!
Zaczęłam mówić Ann, żeby z nimi poszła, przecież nie może stracić takiej okazji, a ja zostanę, ale Matt przerwał mi stwierdzeniem, że James do nas dołączy. Zdziwienie skutecznie zamknęło mi usta. Wtedy przyszła myśl - to Oni są tą niespodzianką, którą Bond nam obiecał! Bells pokiwał głową z uśmiechem. Ach, ten jego uśmiech... Nie, nie wolno mi o tym myśleć.
Byłam pewna podziwu dla mojego internetowego przyjaciela. Jak mu się udało namówić zespół na coś takiego?! Muszę mu podziękować, jak już się zjawi.
Ruszyłyśmy z chłopakami we wskazanym przez Toma kierunku. Ann szepnęła, żebym ją uszczypnęła, bo nie wierzy w to, co się dzieje. Zaśmiałam się cicho, bo miałam ochotę poprosić ją o to samo! Po kilkunastu metrach cała grupa zatrzymała się przed jakimś klubem. W środku było całkiem przyjemnie. Ludzie siedzieli na czerwonych wygodnych kanapach, rozproszone światło tworzyło specyficzny klimat. Muzyka była dość głośna, by parę osób bujało się po parkiecie, ale nie zagłuszała rozmowy. Zajęliśmy miejsca przy dużym okrągłym stoliku, Chris i Tom podeszli do baru. Kiedy na stole pojawiły się kufle z piwem, zaczęła się rozmowa. Dominic i Matthew wypytywali nas o wrażenia z koncertu, reszta zajęła się dyskusją na temat technicznych zagadnień następnego występu zespołu. Matt zaskoczył mnie całkowicie, pytając, czy podobała mi się jego dzisiejsza improwizacja do "Citizen Erased". Otworzyłam usta do odpowiedzi, ale w tym samym momencie któraś szufladka w moim mózgu wskoczyła na odpowiednie miejsce i nagle wszystko do mnie dotarło. Jak mogłam być taka głupia?! Pokiwałam przecząco głową, mając nadzieję, że to nieprawda. Ann zauważyła, że coś jest nie tak, ale udało mi się tylko wydusić, że muszę zapalić. Dominic poczęstował mnie papierosem, bo sama rzuciłam parę miesięcy temu. Ale w tej sytuacji... czułam się usprawiedliwiona. Wyszłam na zewnątrz razem z przyjaciółką. Usiadłam na krawężniku i zaciągnęłam się dymem. Próbowałam jej wytłumaczyć coś, w co sama do końca nie mogłam uwierzyć. Ale wszystko idealnie do siebie pasowało! Te maile, pytania, dziwne uśmieszki chłopaków... Cholera, nawet dedykacja! "Citizen.." było dedykowane Kate, ale wcale nie Hudson, jak myślałam z początku...I James wcale nie zjawi się za chwilę w klubie, bo on już tam jest! Kurde, żaden James, tylko cholerny Matthew James Bellamy we własnej osobie!!! A ja mu pisałam o problemach z mężem... Miałam ochotę się powiesić. Ann usiadła obok mnie w milczeniu. Bo i co miała powiedzieć?
Nagle z tyłu usłyszałyśmy głos sprawcy tego całego cyrku. Pytał, czy może mi wszystko wyjaśnić. Kiwnęłam głową, a Ann weszła do środka, zostawiając nas samych.
Tej nocy nie zdziwi mnie już kompletnie nic. Nawet latający spodek z Zetasami lądującymi tuz przed nosem...

3 komentarze:

  1. Ale dziewczyny miały niespodziankę! Poza tym z Matt to niezły podwójny agent hihi :D Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha no dobra wymowka w kazdym razie zeby isc zapalic :D
    Mine musiala miec niezla jak zrozumiala z kim tak naprawde pisala :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli po lekturze przyszło ci coś do głowy - nie krępuj się, napisz :)