wtorek, 1 października 2013

15.

Byłam tak wściekła, że wcale się nie odzywałam. Bellamy chyba to wyczuł, bo usiadł obok mnie na krawężniku i zalał potokiem słów. Mówił nieprzerwanie około dziesięciu minut. Po wysłuchaniu jego argumentów doszłam do wniosku, że właściwie ma rację. No bo czy uwierzyłabym mu, gdyby napisał w mailu, że on to ON? Wysłałabym go do czubków i przestała odpowiadać na wiadomości. A on tak polubił nasze rozmowy..(Hmm, naprawdę?)
Kiedy do tego spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami... Zmiękłam jak masło i wybaczyłam mu to małe oszustwo. Kurczę, w końcu jak mogłam się gniewać na swojego idola?! Gdyby mi dzień wcześniej ktoś powiedział, że będę rozmawiać, ba, nawet pić piwo z Muse i obrażać się na Bellsa, postukałabym się w czoło. Matt tak się ucieszył, że mu wybaczyłam, że zarzucił mi rękę  na ramiona i pociągnął z powrotem do klubu. Zauważyłam, że podczas naszej nieobecności towarzystwo wyraźnie poweselało. Ann widząc mnie z ręką Bellsa na ramionach, mrugnęła tylko z uśmiechem i wróciła do dyskusji z Domem. O co jej chodziło..?
Kiedy na stoliku zaczęło robić się ciasno od opróżnionych kufli, chłopacy uznali , że pora się zbierać. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że na dworze już zaczęło się  robić jasno. Zerknęłam na zegarek - minęła czwarta. Ale to jeszcze nie był koniec wieczoru. Tuż przed hotelem Dominic stwierdził, że jeszcze chętnie by się czegoś napił i zaprosił nas do środka. Co prawda szumiało mi w głowie po kilku piwach, ale się zgodziłam. Alkohol ma na mnie dziwny wpływ... Chris i Morgan podziękowali za zaproszenie i poszli do swoich pokojów. Reszta wpakowała się do apartamentu Matta i Doma (swoją drogą czy to nie dziwne, że mieszkają razem?), gdzie natychmiast zostały zamówione najprzeróżniejsze trunki. Dominic wyjął swojego iPhone'a i włączył muzykę. Rozpoznałam Justice. Porwał Ann z sofy i ze śmiechem zaczęli wywijać na kawałku wolnej przestrzeni. Spojrzałam na Matta i przecząco pokręciłam głową, nie na wiele się to jednak zdało, bo po chwili wygłupialiśmy się obok pierwszej pary. Zmęczenie jednak wzięło nad nami górę i po kilkunastu minutach padliśmy zdyszani na kanapę. Łapczywie opróżniliśmy szklanki przygotowane przez Toma. Poczułam chęć na papierosa, znowu musiałam skorzystać z uprzejmości Doma. Rzucił na stół otwartą paczkę i powiedział, że możemy się częstować. Sam szepnął Ann coś na ucho i po chwili oboje wyszli na korytarz. Trochę mnie to zdziwiło, nie powiem, ale nic nie mówiłam. Jutro ją o wszystko wypytam. Wypiliśmy jeszcze po jednym drinku i wyszłam na balkon z paczką papierosów. Po chwili dołączył do mnie Matt. Było już właściwie całkiem jasno, więc kiedy stanął obok mnie, wyciągając mi z paczki fajkę, dopiero wtedy zobaczyłam jak błękitne są jego oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli po lekturze przyszło ci coś do głowy - nie krępuj się, napisz :)