niedziela, 9 czerwca 2013

6.

Uzależniłam się. Nie, nie od używek. Uzależniłam się od internetu. A właściwie od e-maili od Jamesa. Co wieczór sprawdzam skrzynkę, co wieczór odbieram od niego wiadomość, co wieczór wysyłam kolejną. Czasem piszemy o błahostkach, o tym, co akurat przyjdzie nam do głowy, ale często też zdarza nam się poruszyć poważniejsze tematy. Zwierzamy się  ze swoich problemów i doradzamy nawzajem, jak je można rozwiązać.
Ostatnio James naśmiewał się trochę z mojego entuzjazmu, kiedy napisałam mu, jak bardzo nie mogę się doczekać koncertu Muse. Napisał, że zachowuję się jak nastolatka. Może i miał trochę racji. W tym wieku nie powinnam się tak ekscytować jakimś występem zespołu. Co z tego, kiedy to nie jest jakiś tam zespół. To MUSE. Spodziewamy się z Ann show z prawdziwego zdarzenia. Nie na darmo są nagradzani za swoje wyczyny na scenie, prawda? Jeszcze tylko dwa tygodnie...

Zaskoczył mnie telefon od Case'a, mojego męża. Pierwszy raz nie chciał rozmawiać z dziećmi, tylko ze mną. Od naszej ostatniej "dyskusji" minęło prawie pięć miesięcy. Zaproponował spotkanie. Z początku wahałam się, ale w końcu zgodziłam na rozmowę. Pojawił się następnego dnia, żądając wyjaśnień. Tak, żądając. Dowiedział się od Emily, że często wychodzę wieczorami. Powiedziałam mu, że to nie jego sprawa, co robię, skoro postanowił porzucić mnie i dzieci. Przecież nie muszę mu się tłumaczyć z tego, że raz w tygodniu wyrywamy się z Ann do pobliskiego pubu na piwko, żeby choć przez chwilę przebywać wśród ludzi. Czyżby obudziła się w nim zazdrość?
Już chciałam zakończyć to spotkanie, nie miałam ochoty na kolejną kłótnię, kiedy złapał mnie za rękę i powiedział, że tęskni za mną i dziećmi. Uświadomiłam sobie, jak bardzo mi brakuje czasów, kiedy potrafił być miły, czuły i opiekuńczy. Codzienne budzenie się w pustym łóżku też nie wzbudzało mojego entuzjazmu. W końcu kochałam go, żyliśmy ze sobą dziesięć lat. Zaproponowałam mu spotkanie w poradni małżeńskiej. O dziwo, zgodził się (do tej pory nie chciał nawet słyszeć o podobnych instytucjach ) . Może rzeczywiście przemyślał sobie parę spraw? No cóż, przekonamy się.

2 komentarze:

  1. Typowe, jak tak to sie nie interesowal zona, dowiedzial sie ze ma wlasne zycie to nagle kochajacy zazdrosny maz :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy by się uzależnił od tego znajomego jak James :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli po lekturze przyszło ci coś do głowy - nie krępuj się, napisz :)